poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział 2.

Dziękuje Ragonie, znam twe zamiary i chcę cię ostrzec przed złem czyhającym za lasem. Miasto do którego zmierzasz kryje wiele niebezpiecznych wyzwań. Jednorożec zbliżył pysk do ręki chłopaka. On najdelikatniej jak tylko mógł pogłaskał zwierze. Nagle wstrząsnęła nim fala energii. Gwałtownie cofną rękę i opadł na ziemie. Przywarł twarzą do zimnej ziemi. Huczało mu w głowie. Nie mógł opanować tego bólu.
Chłopcze przepraszam cię... Musiałam to zrobić. Wraz z jej głosem ból tracił na sile. Po chwili chłopak mógł wstać.
-Czemu..? -wybełkotał opierając się o drzewo.
Nie mogę ci tego teraz powiedzieć... Odpowiedziała. Tam, gdzie widzisz drzewo zapomniane, Algun jest ścieżka a dalej, miasto. Nikomu nie mów o mnie i o tym co tu zaszło. Jednorożec znów uniósł przednie kończyny i energicznie nimi zamachał. Tym razem mgła była o wiele gęstrzejsza i rozproszyła się na większy obszar.
-Co to miało być..? - westchnął.

* * *

Ragon zdjął łuk i ruszył w stronę bramy miasta. Przechodząc przez nią zauważył coś co przypominało pole treningowe. Wokół niego stało wielu ludzi. Chłopak odruchowo podszedł do zbiegowiska. Zobaczył maksymalnie dziesięcioletniego chłopca. Miał na sobie prowizoryczną kolczugę a w ręku trzymał półtora-ręczny miecz. Na twarzy dzieciaka gościł gniew i dzika determinacja. Ragon dopiero po chwili zrozumiał o co chodzi.
-Ten chłopiec brał udział w dwunastu walkach, każdą z nich wygrał. Za chwile zmierzy się o starszym od siebie Din'em. - koło chłopca pojawił się stary mężczyzna. Tak jak wszyscy z mieszkańców u boku miał sztylet. Trzymał na nim lewą rękę a drugą wskazywał tłum. - Din, chodź.
Chłopak koło Ragona drgnął po czym ruszył w stronę ringu. Po drodze dostał trochę krótszy, też półtora-ręczny miecz. Chłopcy ustawili się naprzeciw siebie. Din zaatakował pierwszy. Ich miecze spotkały się przed twarzą młodszego. On odparł atak gwałtownie atakując przeciwnika z boku. Din uchronił się przed ciosem wskakując na przeciwnika. Szybkim ruchem poważnie zranił go w prawe ramię. Z rany wypłynęła duża ilość krwi. Din zanurzył w niej dwa palce i przyłożył sobie to ust.
-Din wygrywa, śmiertelnym ciosem! - krzykną ktoś z tłumu. Sekundę później koło chłopców stał mężczyzna zapowiadający walkę. -Wstań Zwycięzco, a tego nieudacznika -wskazał na nieruchome ciało -  wynieście  za miasto.
Ragon nie mógł patrzeć na ciało chłopca. Zarzucił miecz na plecy i uciekł w miasto. Skręcił w małą uliczkę wpadając na kogoś. Cofną się i zobaczył dziewczynkę w bogato zdobionej szacie.  Chwile przed zderzeniem trzymała duży, szary, niemal okrągły kamień. Teraz leżał rozbity na ziemi. Dziewczyna odrzuciła w bok kawałek skały i wyjęła coś spod niego.
-Zaginam! - krzyknęła. Podbiegł do niej mężny mężczyzna w zbroi i toporem w ręku. Wyprostował się i zasalutował. Dziewczyna podała mu zwierzaka.
To nie był kamień! To było jajo, a to smok! Krzyknął w myślach widząc dokładniej skrzydlate stworzenie.
-Skrzydła! - z zamyślenia wyrwał go krzyk dziewczyny. Żołnierz położył smoka na ziemię i szybkim ruchem odrąbał mu skrzydła. Zwierzątko syknęło. - Daj mi je! - Mężczyzna posłusznie oddał skrzydła smoka. Kilka kropel krwi pobrudziło suknię dziewczyny leczo była ona zafascynowana skrzydłami. Zaczęła skakać i śmiać się bawiąc skrzydłami.
Ragon nie wiedząc co zrobić chwycił smoka i uciekł z miasta

* * *


środa, 1 stycznia 2014

Rozdział 1.

Ragon kroczył przez zatłoczone ulice Dalonu. Wokół niego krążyli ludzie z całego Kraju. Ich bogato zdobione ubrania świadczyły o wysokich pozycjach społecznych o których chłopiec mógł tylko pomarzyć. Był zwykłym dzieckiem bez przyszłości. Wychowywał się w gospodarstwie swojego wuja, Carola, w wiosce o nazwie Taja Algun. To najbardziej zapomniane miejsce w całej Legansji, leżące niecałe trzydzieści kilometrów od granicy. Niestety, tuż zza wioską są wielkie góry zwane Gorami nie do przebycia bez pomocy potężnej magii.
Z zamyślenia wyrwał go znajomy głos.
-Czasy Smoczych Jeźdźców powrócą. Pamiętajcie! Nigdy nie przestańcie wierzyć. - Ragon uśmiechną się wiedząc kto przed chwilą zakończył opowieść o wspaniałych Wojownikach. Była to Kirina, starsza kobieta, znająca wiele dziwnych opowieści.
-Witaj Kirino. - chłopak podszedł do zgrai dzieci siedzących przed kobietą. - Może jakieś nowe opowieści?
- Witam, niestety właśnie taką skończyłam. Nie mogę dłużej pozostać w tym mieście. - Odwróciła głowę w stronę dzieci. - Niech szczęście podąża razem z wami - wstała - i z tobą Ragonie.
-Powodzenia. - Ragon machną ręka na pożegnanie. Kobieta, mimo swojego wieku, szybko wskoczyła na konia i pognała do bram miasta.

* * *

U podnóża gór Gorskich rósł las. Mroczny i niebezpieczny. Żaden człowiek o zdrowym umyśle nie poszedł by tam. Jednak Ragon był inny. Chodził tam regularnie. Jeszcze tego samego dnia gdy wrócił z Dalonu chłopiec spakował się i wyruszył. Znał już większość lasu lecz dziś chciał go pokonać i dostać się do miasta przy samych górach.
Wyszedł z domu, zabrał łuk i kołczan wypełniony strzałami. Spokojnym krokiem, w cieniu rzucanym przez księżyc ruszył szlakiem wydeptany przez zwierzęta. Nagle zatrzymał się. Jakieś sto metrów dalej zobaczył sarnę. Wyjął łuk, nałożył strzałę i naciągną cięciwę. Podbiegł starając się nie hałasować. Kucną i wypuścił strzałę. Ragon obserwował jak leci i trafia w zwierze. Te jednak dalej skubało trawę.
-Co jest... - zapytał sam siebie. Nie wiedząc co zrobić wyciągnął kolejną strzałę. Strzelił ponownie i ponownie strzała wbiła się w ciało zwierzęcia. Chłopak założył łuk na plecy i podszedł bliżej. Stał dziesięć metrów od sarny.
Czemu chcesz mnie zabić? -Usłyszał miły, kobiecy głos w głowie.
-Kim jesteś? I czemu czytasz mi w myślach?
Jestem tą sarną, do której strzelałeś. Rozmawiam z tobą w myślach ponieważ Jednorożce nie posiadają umiejętności mówienie. - Zwierzę podniosło głowę i popatrzyło na Ragona.
-Jednorożce nie istnieją...
Mylisz się Ragonie. Istniejemy i żyjemy wśród nas. Kryjemy się pod postaciami zwierząt. Dlatego widzisz mnie jako Sarnę. -wyjaśniła.
-Więc przepraszam cię za te strzały. Mogę ci pomóc? - zapytał pochylając głowę.
Poradzę sobie. - Sarna uniosła przednie kopyta i zaczęła nimi machać. Wokół jej pojawiła się mgła, z każdą sekundą coraz gęstrzejsza.* Wkrótce pokryła cały teren pomiędzy Chłopcem a zwierzęciem. Po chwili jakby z obłoków wyszedł wysoki, o białej sierści koń. Róg na środku czoła zaświecił.
-Jesteś wspaniała...

~~~~~~~~~~~~~

* może jest to poprawnie ale automatyczny słownik uznał to za błąd. :))

I jak? Może być?








wtorek, 31 grudnia 2013

Witajcie!

Hej, hej hejo!

Chciałabym przedstawić wam tego bloga; ,,Zaklinacz cienia i Smoczy Jeździec". Będą pojawiać się tu opowiadania o tematyce fantasy.  Już na samym początku przepraszam za błędy ortograficzne i interpunkcyjne.


Dziękuje i zaprasza!